8 marca 1910 roku jeszcze nie obchodzono Dnia Kobiet

8 marca 1910 roku jeszcze nie obchodzono Dnia Kobiet

Odsłony: 1089

8 marca 1910 roku jeszcze nie obchodzono Dnia Kobiet. Tego dnia, pierwsza na świecie kobieta, Francuzka Raymonde de Laroche, otrzymała licencję pilota International Aeronautical Federation. Jednak ten dzień, nie z tego powodu stał się świętem. 

Dlaczego 8 marca jest świętem pań?

Początek XX wieku, to czasy, kiedy kobiety ciągle uważane były za gorsze. Matki, żony, gospodynie, pracownice, służące - tak były postrzegane przez mężczyzn, ale i przez siebie wzajemnie. Zarabiające mniej, traktowane gorzej. Nie mogły głosować, studiować czy najzwyczajniej w świecie decydować o sobie. Z czasem, świadomość kobiet rosła. Postanowiły położyć temu kres. Pracowały jak mężczyźni, zajmowały się dziećmi, gospodarstwem, mężczyznami. Wszystko za dużo mniejszą zapłatę.

W 1857 roku (niektóre źródła podają rok 1908), ponad 15 000 kobiet pracujących w przędzalni bawełny w Nowym Jorku, domagając się krótszego dnia pracy oraz takiego samego wynagrodzenia, jakie otrzymywali mężczyźni, rozpoczęło strajk. Właściciel wzburzony i zdziwiony tym faktem, zamknął protestujące w fabryce. Na nieszczęście, podczas protestów, wybuchł pożar. Zginęło ponad sto kobiet. Nie pozostało to bez echa. Pochody, demonstracje, bunty, wiece  – sufrażystki, ale i socjaliści dążący do władzy, w wielu krajach domagali się praw dla kobiet. Ich wysiłki zostały dostrzeżone. Nie oznaczało to jednak całkowitego zrównania praw kobiet i mężczyzn. Oficjalnie Międzynarodowy Dzień Kobiet został ustanowiony 8 marca 1910 roku, podczas Międzynarodowej Konferencji Socjalistycznej Kobiet w Kopenhadze. 

Rąsia, klapa, buźka, goździk, czyli każda okazja jest dobra do świętowania.

W Polsce święto kobiet obchodzono już  przed II wojną światową. Popularność zyskało w czasie komunizmu. W zakładach pracy i szkołach święto było obchodzone obowiązkowo. Paniom obligatoryjnie wręczano goździki, rajstopy, szarmancko całowano w rękę i życzono sukcesów w pracy i życiu osobistym.

Ale... kobiety obdarowywano prezentami, obsypywano kwiatami, spełniano ich życzenia już w starożytnym Rzymie, podczas Matronaliów – święta matron, czyli wpływowych, zamężnych kobiet, święta macierzyństwa i  płodności.  Święto przypadało na pierwszy dzień marca, pierwszy dzień ówczesnego nowego roku. Odzwierciedlało znaczenie i pozycję wpływowych Rzymianek, które chciały mieć uroczystość na własną cześć.

Przebojowe, odważne, wytrwałe i zjawiskowo piękne. Kobiety w lotnictwie od początku miały swoje miejsce.

Historię kobiet w lotnictwie zapoczątkował w 1908 roku, samodzielny lot francuskiej rzeźbiarki Marie Thérèse Juliette Cochet. Pięć lat po prekursorskim locie braci Wright w 1903 roku, pobiła ich rekord długości przelotu.

Marie Thérèse Juliette Cochet, domena publiczna

Pilotki Polki, również zapisały w pionierskich czasach rodzimego lotnictwa przepiękną kartę. Na równi z  mężczyznami rywalizowały w międzynarodowych zawodach lotniczych, walczyły na wojnie i dokonywały pierwszych przelotów na trudnych trasach – prawdziwe kobiety renesansu!

Jedną z nich była Janina Loteczkowa z d. Szałowska. Kobieta zupełnie nie pasująca do modelu współczesnych jej kobiet. Mistrzyni w biegach narciarskich we Francji, trzykrotna mistrzyni Czechosłowacji, dwukrotna Austrii oraz trzykrotna w Polsce. Pisma sportowe okrzyknęły ją najlepszą narciarką Europy. Bieganie jej nie wystarczało - latała balonami, szybowcami i samolotami. W samolotach, jako pilotka towarzyszyła  legendarnym lotnikom - Franciszkowi Żwirko i Stanisławowi Wigurze. W latach 1918 – 1919 broniła Lwowa. Trenowała też skoki narciarskie, grała w tenisa, jeździła konno. Jej ogromną pasją były motocykle. 

Janina Loteczkowa, zbiory NAC, 1-S-1113-2

 

Janina  Loteczkowa, zbiory NAC, 1-M-1388-4

Kolejna „wyzwolona”  kobieta, która podbiła niebo to Maria Wardasówna.  Maryśka ze Śląska, bo tak o niej mówiono, od dziecka była osobą niepokorną i twardo walczącą o swoją niezależność. Powodowało to konflikt z wieloma ludźmi, ale i pozwalało osiągać sukcesy niedostępne dla innych kobiet. Budząc zgorszenie lokalnej społeczności i ponosząc za to konsekwencje, jeździła rowerem, motocyklem, szusowała na nartach. Pod opieką Gustawa Morcinka pisała powieści, głównie o tematyce lotniczej. Mimo trudności, ukończyła kurs latania. Została pierwszą na Śląsku, a drugą w Polsce kobietą pilotem, zdobywała nagrody. Od początku wojny aktywnie broniła kraju. Na Lubelszczyźnie walczyła w Organizacji Wojskowej „Wilki”. W lutym 1945 r. została komendantem portu lotniczego w Łodzi, otworzyła szkołę szybowcową koło Zgierza, współtworzyła Aeroklub Łódzki i została jego prezesem. Później pracowała w LOT.

 

 

Kiedy rozpoczęła się II wojna światowa, dzielnie broniły kraju...

Wiosną 1943 roku, kiedy wojska III Rzeszy zajęły zachodnie tereny Związku Radzieckiego, Niemcy odkryli w lesie katyńskim masowe groby polskich oficerów. Wśród wydobytych zwłok było ciało kobiety, jedynej kobiety – porucznik pilota Janiny Lewandowskiej - córki dowódcy powstania wielkopolskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Niedoszła śpiewaczka zakochała się w lotnictwie. Wstąpiła do Aeroklubu Poznańskiego, zdobyła licencję skoczka spadochronowego, a także dyplom pilota samolotów motorowych. W dęblińskiej Szkole Orląt zrobiła kurs obserwatorów lotniczych. Jako pierwsza Europejka skoczyła ze spadochronem z wysokości pięciu tysięcy metrów. Ukończyła Wyższą Szkołę Pilotażu na Lotnisku Ławica. 3 września 1939 roku, wraz z aeroklubowymi kolegami, wyruszyła pociągiem towarowym w stronę Lublina, by dołączyć do ewakuowanych na wschód oddziałów 3. Bazy Lotniczej z Ławicy. Trafiła do Ostaszkowa, potem Kozielska. Została zamordowana 22 kwietnia 1940 roku, w dniu swoich 32-urodzin.

Janina Lewandowska, domena publiczna

Więcej: https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,23994047,byli-malzenstwem-tylko-52-dni-tragiczne-losy-janki-jedynej.html?fbclid=IwAR1OGEP-b3CeGdZIz_S6xGyvddjhYzff6MpIrMSTKpWj6sMRBq6QZpW_sjs#s=BoxOpImg2 

 

Polki na brytyjskim niebie...

Udowodniły, że Polka potrafi – nawet pilotować  spitfire’a.  Choć nie walczyły bojowo, to pilotowały samoloty wojskowe, w tym samoloty myśliwskie.  W tym elitarnym gronie znalazły się trzy Polki: Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska, Stefania Wojtulanis-Karpińska i Anna Leska-Daab. Wszystkie przed drugą wojną światową były zdolnymi szybowniczkami.  W czasie wojny służyły w ATA – Air Transport Auxiliary, pomocniczej służbie transportowej Brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych (formacji pomocniczej RAF-u).

 

Stefania Wojtulanis-Karpińska "Basia" - kapitan pilot Wojska Polskiego.

Politechnika Warszawska nie była wyborem przypadkowym. Studenci tej uczelni mieli pierwszeństwo w zrobieniu licencji pilota. Po jej uzyskaniu, wstąpiła do Aeroklubu Warszawskiego, tam poznała Jadwigę Piłsudską, młodszą córkę Józefa Piłsudskiego.

W czasie kampanii 1939 roku była łączniczką w Eskadrze Sztabowej Naczelnego Dowódcy Lotnictwa. Po agresji sowieckiej , 17 września, została ewakuowana do Rumunii. Pełniła tam rolę kuriera, pomagając wielu pilotom w przedostaniu się do Francji, gdzie odtwarzała się polska armia.

Wojtulanis także dotarła do Francji, a następnie do Wielkiej Brytanii, gdzie, została powołana do brytyjskiej Pomocniczej Służby Transportowej (ATA). 

Zmarła 12 lutego 2005 roku w Los Angeles. 

Więcej: https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/3072777,Stefania-WojtulanisKarpinska-krolowa-przestworzy

Anna Leska została uhonorowana odznaką Golden Wings, przyznawaną za nalot powyżej 6000 godzin. Już jako osiemnastolatka, posiadała uprawnienia do pilotowania szybowców i balonów oraz samolotów. Po wybuchu wojny, udało się jej uciec samolotem z zajętego przez Niemców lotniska polowego. Przez Rumunię i Francję dotarła do Wielkiej Brytanii. W styczniu 1941 roku, po przeszkoleniu i zdaniu egzaminów została członkiem w szeregach Air Transport Auxiliary.  W 1947 roku Anna Leska wyszła za mąż za Mieczysława Daaba, lotnika 301 Dywizjonu. Do ojczyzny zdecydowali się wrócić w 1977 roku. Zmarła w roku 1998.

Więcej: https://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/32736?t=Anna-Leska-niezwykly-pilot-w-burzliwych-czasach

Jadwiga Piłsudska – córka Józefa Piłsudskiego, w ciągu półtora roku służby  w brytyjskiej ATA, przeprowadziła około 230 samolotów 21 różnych typów. W powietrzu spędziła przeszło 312 godzin. W tym czasie nie miała żadnego wypadku, nie uszkodziła jakiegokolwiek samolotu.  Jak ocenili brytyjscy przełożeni, była niezwykle obiecującą pilotką o umiejętnościach powyżej przeciętnej.  W 1944 roku wyszła za mąż za  oficera Marynarki Wojennej kpt. Andrzeja Jaraczewskiego i przyjęła podwójne nazwisko Piłsudska-Jaraczewska.  W 1990 roku wróciła na stałe go Polski.  Zmarła w 2014 roku w Warszawie. 

Jadwiga z ojcem, domena publiczna

  

Od lewej: Anna Leska, Jadwiga Piłsudska i Stefania Wojtulanis w służbie Jego Królewskiej Mości  (ATA), Wikipedia- domena publiczna 

Więcej:  https://www.polskieradio.pl/39/156/artykul/1387111,jadwiga-pilsudskajaraczewska-corka-marszalka-latala-w-raf

 

Opowiadano o nich anegdoty:

„Druga wojna światowa. W brytyjskiej bazie lotniczej panuje nerwowe poruszenie. Wszyscy co chwilę z niepokojem spoglądają w niebo zastanawiając się, czy wyczekiwanego Spitfire’a nie zestrzeliła gdzieś po drodze niemiecka Luftwaffe. Wreszcie nad horyzontem pojawia się ciemny kształt myśliwca. Nad lotniskiem unosi się zbiorowy oddech ulgi. Chwilę później samolot ląduje. Na stopniach ukazuje się postać kobiety w brązowym lotniczym kombinezonie. Po chwili wahania jeden z oczekujących żołnierzy niepewnie pyta: „Kiedy pojawi się kapitan?” „Właśnie przed panem stoi...” Odpowiedź wywołuje wyraz ogromnego zdumienia na twarzy Anglika. Zwłaszcza, że pilotem okazuje się być Polka, Anna Leska-Daab."  (Źródło: platerki-wspomnienia.blogspot.com)

„Według jednej z relacji Jadwiga Piłsudska wykręciła Spitfire’em piękną wiązkę akrobacji tuż nad głową dowódcy bazy RAF.  Ten, poirytowany zachowaniem pilota, zamierzał wsadzić go do paki za złamanie przepisów bezpieczeństwa. Można było sobie wyobrazić jego minę, gdy okazało że szalonym lotnikiem była kobieta. Epilog był taki, że Brytyjczyk postawił Piłsudskiej obiad w mesie oficerskiej, a wszystkim tam obecnym kolejkę whisky!”

(Źródło: http://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/09/21/nie-tylko-nasi-mysliwcy-te-polki-rowniez-dosiadaly-spitfireow/2/)

Na podbój świata!

„Ale zaraz, zaraz! Wyjść na skrzydło, to znaczy wyjść z kabiny. Ale jeszcze przedtem... Właśnie! Przedtem jest oczekiwanie..." - tak Pelagia Majewska wypominała swój pierwszy skok spadochronowy.”  (Źródło: http://www.kurierlubelski.pl/artykul/3588113,pelagia-majewska-jedna-z-najbardziej-znanych-pilotek-swiata-zdjecia,id,t.html)

Wychowała się w Lublinie. W tutejszym aeroklubie rozpoczęła swoją przygodę z lotnictwem, by kontynuować ją w Aeroklubie Warszawskim. W Lublinie miała wylatane 40 godzin na samolotach i 18 na szybowcach. Jako pierwszy pilot szybowcowy w kraju wyróżniona została w 1956 r. najwyższym polskim odznaczeniem szybowcowym – Medalem Tańskiego. Była pierwszą kobietą w Polsce i drugą na świecie, która otrzymała nadane przez Międzynarodową Federację Lotniczą (FAI) najwyższe światowe odznaczenie szybowcowe – Medal Lilienthala (1960). Trzykrotnie stawała na podium w Kobiecych Międzynarodowych Zawodach Szybowcowych. W  1973 i 1977 jako zwyciężczyni, a w 1975 zajęła drugie miejsce. Jako druga w Polsce i trzecia kobieta na świecie zdobyła Złotą Odznakę Szybowcową z trzema diamentami.  Na koncie miała 17 rekordów światowych i 21 krajowych. Ogólny nalot szybowcowy to 3500 godzin i pokonany dystans to blisko 100 tys. km. Zginęła w wypadku lotniczym 12 lipca 1988 roku w Lizbonie. Pośmiertnie odznaczono ją Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.  W 1989 roku na wniosek Aeroklubu Polskiego, Konferencja Generalna FAI ustanowiła medal im. Pelagii Majewskiej.   (Źródło: pl.wikipedia.org)

Więcej: https://kurierlubelski.pl/pelagia-majewska-lotnicze-wyczyny-lubelskiej-czarownicy-zdjecia/ar/675821

 

Leszno 1973, od lewej: Pelagia Majewska

Hanna Badura

Adela Dankowska

Irena Kostka

Zbiory prywatne

Oerlinghausen 1977:

w środku Pelagia Majewska, po lewej Adela Dankowska

Zbiory prywatne

 

„Kiedy wzbijamy się w powietrze, ziemskie sprawy zostawiamy na ziemi. Z rozrzewnieniem patrzę na cumulusy, szczególnie congestusy - mają przepiękne kształty. Lata się między nimi jak między rzymskimi kolumnami. Najbardziej lubię latać pod koniec sierpnia. Bociany odlatują do Afryki. Wlatuję w stado... ” – tak o swoich podniebnych podróżach opowiada Adela Dankowska - kolejna kobieta – legenda polskiego i światowego szybownictwa, wielokrotna mistrzyni świata w lotach szybowcem. Jej wzorem i instruktorką latania była Pela Majewska. W 1960 roku została wyróżniona krajowym Medalem imienia Tańskiego. W 1961 roku zdobyła Złotą Odznakę Szybowcową z trzema diamentami. W 1975 roku, jako piąta kobieta na świecie, odznaczona medalem Lilienthala. Ustanowiła łącznie 15 rekordów świata i 43 rekordów Polski w różnych kategoriach. Łączny nalot to 6000 godzin na szybowcach i przebytych 200.000 km. „To tak, jakby okrążyła nim pięciokrotnie kulę ziemską.” Pogodna, pełna życiowej energii i życiowych planów. „Nie można gnuśnieć. (...) Ważny, a może nawet najważniejszy jest uśmiech. (...) Lepiej żyją też ci, którzy nie rozpamiętują przeszłości, są nastawieni na przyszłość. W moim przypadku przyszłość to przelot ponad tysiąca kilometrów.”

Żródło: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,16812912,Tysiace_kilometrow_na_szybowcu__To_tak__jakby_okrazyla.html?disableRedirects=true

Więcej:  https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1507978,2,o-pasji-latania-rozmowa-z-szybowniczka.read )

Drukuj